...

...

czwartek, 12 lutego 2015

Chapter 2

- Wierzysz że można jej pomóc?
- A ty nie?!
Chwila ciszy.
- Co z Ciebie za ojciec?! To nasza jedyna córka! Musimy jej pomóc!
- Nie widzisz że to jest niemożliwe? Ona sama nawet w to nie wierzy że jej pomożemy.
- Wyjdź stąd! Już! Nie chce Cię tu widzieć!
Jej głos drżał.
Jego był totalnie obojętny.
Kiedy wyszedł z pokoju postanowiłam się odezwać.
- Mamo nie przejmuj się. - wyszeptałam zmęczonym głosem.
- Córeczko czy ty... Słyszałaś?
- Tak mamo.
Z jej oczu polała się masa łez.
- Mamo nie płacz. To nie potrzebne.
- Przepraszam. - Ledwo wyszeptała przez łzy. - Pójdę po pielęgniarkę. - Ucałowała mnie w czoło i wyszła.
 Czy ojciec chce sobie dać ze mną spokój? Na prawdę jest ze mną tak źle?
Zawiedli się na swojej jedynej córce. Jak mogłam być taka głupia i uwierzyć że chcą mi pomóc. Jestem beznadziejna.
Moje myśli rozbiła wchodząca do pokoju mama z pielęgniarką.
- Co się w ogólne stało? - spojrzałam pytająco na pielęgniarkę.
Uśmiech jej zszedł z twarzy.
- Kochanie wiesz ile czasu już tu leżysz?
- Godzinę może dwie, tak mi się wydaje.
- Leżysz już od tygodnia....



wtorek, 10 lutego 2015

Chapter 1

-Pisk opon...
Nagła cisza.
Budzę się. Trzy metry przede mną leży zmasakrowane auto. Wszędzie widzę krew, połamane drzewa i fragmenty auta. Próbuje się podnieść, wychodzi mi to dopiero za trzecim razem. Powoli podchodzę do wraku. Ostrożnie zaglądam i nie widzę tam nikogo. Nie ma ich. Żadnego śladu by tam byli. Jestem sama. Zupełnie sama. Opadam na ziemie. Moje oczy powoli się zamykają. 
Nie widzę nic.
Ciemność.
- Czy to koniec? - zapytała mnie pani doktor.
- Nie. Otwieram oczy i widzę ją. Opatruje moje rany. Po chwili odsuwa się ode mnie, a ja... Ja staram się zejść z łóżka. Mam przypięte do niego ręce i nogi. Nie uda się. Eliza odchodzi. Znika w długim ciemnym korytarzu. Nie mogę w to uwierzyć. Ona znikła. Tak po prostu ode mnie odeszła... - Z moich oczu popłynęły łzy.
- Wiem że to dla Ciebie trudne. Ale jeśli usłyszę to do końca to postaram Ci się pomóc. - Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Jak by była obojętna na mój ból. 
- Budzę się z krzykiem. Cała we łzach. Przerażona. To koniec. - Zakryłam twarz dłońmi a z oczu poleciało więcej łez.
- Czy widziałaś chłopaka w tym śnie? Czy widziałaś Radka?
- Jego?! - Wstałam gwałtownie z fotela. - Chyba pani sobie żartuje! On jest temu winien! To wszystko jego wina! On mi ją zabrał! 
- Spokojnie. Usiądź. Porozmawiajmy na spokojnie.
- Nie mam ochoty siadać! Nie mam ochoty z panią rozmawiać! Do widzenia! - Zanim się odwróciłam by skierować się do drzwi, spojrzałam jej w oczy. Nic w nich nie widziałam. Miała mnie gdzieś. Wyszłam trzaskając drzwiami.
Na korytarzu czekali moi rodzice.
- Córuś wszystko dobrze? - Nagle troskliwy tatuś się znalazł.
- Nie! Nic nie jest dobrze! Mam was wszystkich dość! - Wybiegłam na zewnątrz. 
Nie miałam już sił. Nie chciałam się w to bawić. Chce to wszystko skończyć. Nie chce żyć bez niej. Bez mojej Elizy. Opadłam na trawnik. Chyba zemdlałam.